- Co ty wyprawiasz ?! - krzyknęła
- Ja ty... tylko... no ... - zaczęłam się jąkać
- No słucham ! Wysłowisz się w końcu ?!
- Ja tylko otworzyłam okno , przecież nic się nie stało ! - podniosłam głos , ale za chwilę się uspokoiłam.
Moja rodzicielka się jeszcze bardziej wściekła.
- Nie podnoś gówniaro na mnie głosu ! Co ty sobie myślisz ?! Jestem twoją matką a nie jakąś koleżanką !!
- Jak śmiesz nazywać się moją matką ?! Wyrządziłaś mi w życiu tyle krzywd ! Nie tylko mi ale także Maxowi !
Nagle zaczęła do mnie podchodzić, wystraszyłam się troszkę ale nie dałam tego po sobie poznać. Na jej twarzy malowała się złość.
- Co ty smarkulo do mnie powiedziałaś ?! - wykrzyczała
Zamachnęła się i uderzyła mnie prosto w policzek, upadłam na ziemię. Poczułam że łzy spływają mi po rozpalonym i bolącym od uderzenia policzku. Resztkami sił wstałam i popatrzyłam na matkę, ta się tylko głupio zaśmiała i powiedziała:
- Hahaha ! Następnym razem pomyślisz jak powinno się odzywać do własnej matki!! - krzyknęła
- Nienawidzę cię za to co nam zrobiłaś ! - wykrzyknęłam jej prosto w twarz, nie spodziewała się tego że podniosę na nią głos po tym co mi zrobiła.
Miałam wszystkiego dość, dlatego szybko pobiegłam do swojego, otworzyłam pierwszą szufladę mojej szafeczki nocnej i wyciągnęłam jedną żyletkę. Zamknęłam się w łazience. Usiadłam na ziemi , przez chwilę popatrzyłam na rękę. Złapałam mocno żyletkę , podwinęłam rękaw bluzy i wolnym ruchem przejechałam po nadgarstku. W miejscu gdzie przez chwilą była żyletka momentalnie pojawiła się stróżka płynącej krwi. Popatrzyłam na ten okropny widok i powoli się uspokajała. Nagle usłyszałam otwieranie się drzwi wejściowych. Przestraszyłam się bo wiedziałam że to Max wrócił od kolegi z sąsiedztwa. Nie mógł mnie teraz zobaczyć , nie w takiej sytuacji. Szybko odkręciłam wodę , przemyłam rękę z krwi i owinęłam bandażem który znalazłam w apteczce i wyszłam. Miałam rację - to był Max. Cieszę się że nie było go w tym czasie w domu i nie widział tego wszystkiego. Natychmiast wróciłam do swojego pokoju żeby brat niczego się nie domyślał. Wiem że ma tylko 6 lat ale dużo rozumie i wie co się wokół niego dzieje jak na swój wiek. Kiedy już byłam we własnym pokoju i chciałam usiąść to usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam zasłaniając rękawem od bluzy ranę owiniętą bandażem.
Za drzwi wyłoniła się mała głowa Maxa, kiedy mu się dokładnie przyjrzałam zobaczyłam że płaczę...
- Mały co się stało ? - podeszłam do niego i zapytałam smutno
- No booo ma... mama , no bo... - jąkał się płacząc
- Nie bój się skarbie wszystko będzie dobrze. - mówiąc to przytuliłam go. - Mam nadzieję że będzie. - pomyślałam.
- Lola , co się dzieje z mamusią ? - mówił dalej płacząc
- Mama jest chora, nie martw się. Wszystko się niedługo ułoży. - sama nie wierzyłam że będzie dobrze ale jak to mówią nadzieja matką głupich.
Przez ten cały czas przytulałam i kołysałam go na boki. Po chwili odsunęłam go od siebie , ucałowałam mocno w czoło i powiedziałam:
- Może się pobawimy klockami lego ? - wiedziałam że uwielbia układać z nich różnorakie budowle , może w przyszłości zostanie budowlańcem. Zawsze miałam w swoim pokoju pudełko klocków, czasami jak mi się nudzi to sama układam różne piramidy , domy itd... Wtedy czuję się jak zwykła dziesięciolatka która nie ma żadnych zmartwień, ma kochających ją rodziców i śmiało może cieszyć się z życia.
- Hmm... - chwilę się zamyślił . - Jasne !! - wykrzyknął uradowany.
- Hahaha :D No to bierzmy się do pracy i zbudujmy największy budynek świata !
Oczami Maxa...
Kiedy wszedłem do domu poczułem dziwny zapach , aż mi się w głowie zakręciło. Od razu poszedłem do pokoju gościnnego zobaczyć czy mama i Lola są w domu. Kiedy zajrzałem do pokoju, mama trzymała w ręku kieliszek... Znałem moją rodzicielkę i wiedziałem że może zaraz się na mnie wydrzeć że jej przeszkadzam. Kiedy przypomniała mi się ostatnia kłótnia z mamą i Lolą zacząłem płakać. Szybko pobiegłem do pokoju swojej siostry , miałem wielką nadzieje że ją tam zastanę. Kiedy już byłem pod drzwiami pokoju cichutko zapukałem , poczułem wielką ulgę kiedy usłyszałem głos mojej siostry. Wszedłem i szybko przytuliłem się do niej, ona mnie zawsze pocieszała w trudnych chwilach. Ja wiem że jak ma się 6 lat to nikt cię nie traktuję poważnie, ale ja bardzo dużo rozumiałem jak na swój wiek... Kiedy Lola zaproponowała żebyśmy zbudowali największy budynek na świecie, bardzo się ucieszyłem bo uwielbiam klocki lego. Bawiliśmy się kilka godzin. Kiedy poczułem się senny, nie chciałem tego mówić siostrze bo to by oznaczało koniec zabawy. Niestety ona to zauważyła... No trudno, ale jutro jest sobota więc mogę się bawić calutki dzień.
Oczami Loli...
Zobaczyłam że Maxowi się już oczy same zamykają więc z ciekawości zapytałam:
- Max, chce ci się spać ?
- Nie ! Ja chce się bawić
- Hahaha :D Wiem że chcesz się bawić , ale jutro jest sobota i obiecuję że pobawimy się cały dzień, a później jak zasłużysz pójdziemy na lody , dobrze ?
- Taaak ! Lody , lody !
- Hahaha. - znów się zaśmiałam.
Wzięłam Maxa na ręce i zaniosłam do jego pokoju. Mimo że mama piła, nie mieliśmy małego domu. Tata jak jeszcze żył kupił dom i zapisał na mamę. Współczuję z całego serca Maxowi że nie poznał swojego taty. Kiedy Max się urodził, tata zmarł. Pamiętam jak zabierał mnie do parku, karmiliśmy kaczki i nie mieliśmy żadnych zmartwień. Mama też wtedy nie piła dużo, jak już to okazyjnie. Kłopoty zaczęły się po śmierci naszego ojca. Nasza mama wpadła w depresję i nie obchodziło ją nic, miałam wtedy 11 lat i myślałam że to minię, że mama pogodzi się ze śmiercią swojego męża a naszego kochanego taty. Musiałam sama wychować brata, dlatego mamy taką silną więź. Wszystko znowu powróciło, na samo wspomnienie tego wszystkiego posmutniałam. Szybko się otrząsnęłam żeby mój brat niczego nie podejrzewał, niestety nie udało się.
- Lola, co się stało ?
- Nic się nie stało. Chodź ubierzemy cię w piżamę , jaką chcesz ? W samochodziki, roboty czy tą w misie ?
- W samochodziki ! - krzyknął
- Dobrze, wiem że kochasz wszystko co jest związane z samochodami.
Sprawnie przebrałam Maxa, utuliłam do snu i już miałam gasić światło i wychodzić gdy nagle się odezwał.
- Nie zostawisz mnie nigdy, prawda ?
Zdziwiłam się troszkę jego pytaniem, skąd ten pomysł ?
- Jasne że cię nigdy nie zostawię, kocham cię i będę o ciebie dbała.
- Ja też cię kocham Lola.
Uśmiechnięta zgasiłam światło i wyszłam. Udałam się do swojego pokoju po rzeczy potrzebne do kompania , bieliznę i oczywiście piżamy. Ruszyłam w stronę drzwi od łazienki , gdy już byłam w środku ściągnęłam wszystko z siebie i poszłam pod prysznic. Strumienie ciepłej wody zmywały ze mnie wszelkie zmartwienia. Zakręciłam wodę , wyszłam z kabiny , wtarłam w siebie ulubiony balsam truskawkowy , ubrałam się w przygotowane wcześniej piżamy i wysuszyłam moje z każdym dniem dłuższe włosy. Czysta i pachnąca ruszyłam do swojego pokoju, gdy byłam już w środku zgasiłam światło i szybko wskoczyłam do łóżka pod kołdrę. Już zasypiałam gdy poczułam że coś się do mnie przytula, wystraszyłam się. Błyskawicznie się odwróciłam i zobaczyłam że to Max. Z jednej strony poczułam ulgę a z drugiej byłam zdziwiona co on tu robi.
- Max, co ty tu robisz ? - zapytałam spokojnie.
- Mogę dzisiaj spać z tobą ? - odpowiedział pytaniem na pytanie zaspanym głosem.
- Hehe, jasne że możesz . Tylko nie zabieraj mi kołdry - powiedziałam uśmiechnięta
- Dobrze.
Nachyliłam się nad nim i pocałowałam go w czoło.
- Dobranoc skarbie. - szepnęłam mu na ucho.
I tak nie myśląc już o problemach zasnęłam. Ciekawe co przyniesie nowy dzień...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I tak oto skończyłam pierwszy rozdział <333 Następny już wkrótce :**
Fajne!!!!!
OdpowiedzUsuń